Darów cz.4

W dawnym powiecie bobolickim (Kreis Bublitz), podobnie jak na obszarze całego Pomorza, powszechne były niewielkie zakłady o charakterze przemysłowo-rzemieślniczym.
 
Największą grupę zakładów tego typu stanowiły kuźnie (w Bublitz funkcjonowało ich 7), ale nierzadko w miasteczkach pomorskich trafić możemy na niewielkie fabryki o profilu maszynowym. O ich istnieniu świadczą zazwyczaj odnajdowane czasem w okolicznych miejscowościach zachowane maszyny rolnicze, wzmianki w dawnych książkach adresowych lub znalezione w ziemi w trakcie prac polowych lub w wykopach budowlanych tabliczki znamionowe - charakterystyczny element każdej produkowanej dawniej maszyny, na których często znaleźć można wiele istotnych informacji o fabryce, jej właścicielu, profilu działalności czy adresie.
W przedwojennym Bublitz istniały dwie takie fabryki.
 
Bardziej rozwiniętą i znaną, co ma również odzwierciedlenie w ilości odnajdowanych i zachowanych do dziś egzemplarzy takich maszyn, była założona w 1889 roku na posesji byłego podmiejskiego majątku ziemskiego Schnackenburg (Szczodrowo), u zbiegu Gartenstrasse (obecnie ul. Ogrodowa) i Langestrasse (obecna ul. Fabryczna), fabryka Alberta Hensela.
 
Początkowo był to zakład rzemieślniczy, w którym wykonywano roboty kowalskie, ślusarskie i kołodziejskie, ale zakład szybko się rozwijał i jeszcze przed pierwszą wojną światową wybudowano dużą halę, w której umieszczono montownię maszyn rolniczych oraz podjęto produkcję wozów konnych. Specjalnością zakładu były powozy konne, które szybko zdobyły sławę w kraju i za granicą, o czym świadczy fakt, że jeden egzemplarz wykonano na zamówienie carskiego dworu w Petersburgu. Powóz firmy Alberta Hensla, był także wystawiony w 1922 roku na Światowej Wystawie w Paryżu. Firma również prowadziła handel stalowymi dźwigarami, dokonywała renowacji powozów, usprawniała maszyny klientów w warsztacie oraz w terenie, wykonywała zlecone roboty w mleczarniach i gorzelniach. Zatrudniano w niej 30 robotników. W 1923 roku Albert Hensel przekazał zakład swoim synom – Ernestowi i Paulowi, którzy widnieją w książkach adresowych pod adresem Curt-Kreth-Strasse 24, a więc przy dzisiejszej ul. Fabrycznej.
 
Drugim, nieco mniej znanym i spotykanym w postaci zachowanych wyrobów zakładem, była fabryka założona przez Hermanna Schütza. Mieściła się ona przy Pollnower Strasse (obecna ul. Polanowska) w miejscu gdzie dziś funkcjonuje bobolicka Contema - producent kontenerów komunalnych. Niestety niewiele wiadomo o profilu jej działalności. Ze wzmianek w literaturze oraz odnajdywanych dotychczas wybudowanych w niej maszyn wywnioskować można, iż miała ona bardziej rolniczy profil produkcji i jej dwie hale fabryczne opuszczały takie narzędzia rolnicze jak: pługi wielkoskibowe, kultywatory, sieczkarnie oraz szerokomłotne maszyny do młocki zbóż. Zapewne, analogicznie do innych okolicznych fabryk tego typu, produkowała także wialnie i inne maszyny przydatne w licznych na pomorzu gospodarstwach rolniczych.
 
Nasze muzeum posiada w swym zasobie kilka maszyn rolniczych produkcji lokalnej m.in. sieczkarnię i wialnię Alberta Hensela.
 
Od niedawna muzealny park maszynowy wzbogaciła nowego typu maszyna, która wraz z innymi niedawno prezentowanymi w ramach cyklu "Zabytek tygodnia" przedmiotami została odnaleziona u wieloletniego przyjaciela i współtwórcy naszego muzeum Pana Czesława Wlaźlaka i przekazana przez niego w darze.
 
Brus (lub toczydło), bo tak nazywa się to urządzenie, to napędzany ręcznie kamień szlifierski używany do ostrzenia narzędzi metalowych. Konstrukcja brusa była raczej prosta i składała się z kamienia, pojemnika na wodę oraz mechanizmu napędowego, ale często - jak w przypadku prezentowanego dziś egzemplarza, posiadały one również zaciskowe przystawki kątowe do mocowania, ustawiania i blokowania ostrzy w odpowiedniej pozycji. Ze względu na swą funkcję był dawniej nieodzownym narzędziem w każdym gospodarstwie i dziwi, że do dziś podobne egzemplarze spotyka się bardzo rzadko.
 
Nasz Brus nie tylko zachował się w dobrym i kompletnym stanie (wymieniona została jedynie jedna najbardziej uszkodzona noga) i jest nowym typem maszyny w naszym zbiorze, ale też posiada bardzo ciekawą tabliczkę znamionową, zawierającą informacje, które nie pojawiają się w żadnym źródle pisanym.
 
Pierwszą ciekawą informacją jest zmiana imienia właściciela, który dotychczas nie ujawnił się w żadnym wpisie w dawnych księgach adresowych, co może świadczyć o dość późnym okresie produkcji. Nie znamy też dokładnie postaci Arthura, ale założyć możemy, że jest to syn Hermanna Schütza, który przejął zarządzanie fabryką i kontynuował dzieło swego ojca. Z treści umieszczonej na tabliczce wynika także, że Arthur, oprócz dotychczas produkowanych maszyn i sprzętów używanych w gospodarstwach rolniczych, wprowadził także produkcję elementów elektrycznych, oświetleniowych i wykorzystywanych w elektrowniach.
 
To kolejny obiekt, który wzbogacając muzealną ekspozycję, poszerza również wiedzę o historii zarówno miasta Bobolice jak i regionu.

Galeria

Zobacz również: